Kim jest Geedis? Jakie tajemnice kryje The Land of Ta? Dlaczego szesnaście tysięcy internautów zebrało się, by rozwiązać zagadkę pewnej przypinki – i trzech arkuszy naklejek? Posłuchajcie opowieści o miłości, braterstwie, poświęceniu i G.I. Joe.

Kimże, do kroćset, jest Geedis?

Dawno, dawno temu, w 2017 roku amerykański komik Nate Fernald przeszukiwał zbiory eBay w poszukiwaniu emaliowanych przypinek ulubionych zespołów. U jednego ze sprzedawców trafił na niepozorną metalową przypinkę przedstawiającą stworka, który wydał się mu dziwnie znajomy. GEEDIS – bo tak była podpisana uśmiechnięta, brązowa, czworonożna istota – przypominał liczne popkulturowe stworki-potworki z lat osiemdziesiątych: od Ewoków i Gremlinów po kosmitę Alfa i daggita o imieniu Muffit z pierwszej serii Battlestar Galactica. Miał facjatę znaną każdemu nerdowi wychowanemu w latach osiemdziesiątych lub wtórnie czującemu nostalgię za latami osiemdziesiątymi dzięki współczesnym dziełom takim jak Stranger Things czy Black Mirror: Bandersnatch. Nate kupił przypinkę, a gdy okazało się, że Internet jednak milczy w temacie pozornie swojskiego Geedisa, zrobił to, co robi w takiej sytuacji każdy: rzucił wyzwanie całemu Twitterowi. 21 czerwca 2017 roku rzucił w eter pytanie, które zainicjowało pospolite ruszenie internautów: WHO THE FUCK IS GEEDIS?.

Fernald, który odkrył nowy cel w życiu, zaczął tropić przypinki z Geedisem. Gdy skontaktował się z pierwszym sprzedawcą, który w międzyczasie zdążył wystawić na aukcji kolejną przypinkę, okazało się, że ten dysponuje aż osiemdziesięcioma egzemplarzami, które bliżej nieokreślona zmarła osoba magazynowała od co najmniej 1983 roku. Sprzedawca wykupił całą zawartość składziku, ale nie wiedział nic ponad to. Niewiele myśląc, Fernald kupił je hurtem, jednak ten akt desperacji nie przybliżył go do prawdy. Pojedynczy internauci zdołali nabyć pojedyncze przypinki od innych sprzedawców, niemniej wszystko wskazywało na to, że trop tu się urywa, a pochodzenie Geedisa pozostanie niewyjaśnione.

Do czasu. Jeden z internautów, którzy powoli zaczęli pochylać się nad kwestią przypinki, odnalazł arkusz z naklejkami z 1981 roku, na którym widniał nie kto inny, ale Geedis we własnej włochatej osobie. Towarzyszyły mu inne stworzenia: dzierżący w dłoni węża, kucający gargulec ZOLTAN; trzymający w dłoniach wężoorła (który doczekał się fanowskiego miana Sneagle) jaskiniowiec HARRY; przypominający nieco C-3PO robot TOKAR; goblinopodobny IGGY; i wreszcie wcielający się w rzymskiego legionistę ptasiodzioby ERIK. Całość przywodziła na myśl typowe narkotykowe wizje artystów pulpowych z lat osiemdziesiątych. Arkusz miał podpis: THE LAND OF TA. Super – uznał Fernald. Super – uznali poszukiwacze Geedisa. Przecież Geedis to po prostu jedna z postaci z franczyzy The Land of Ta! Causa finita est. Za proste. Okazało się, że Internet milczy w temacie rzeczonej, rzekomej krainy Ta, a fałszywych tropów jest sporo, bo The Land of Ta to jedna z wielu nazw historycznych tak Egiptu, jak i Teheranu. Ślepa uliczka.

Reddit na tropie

Grupa /r/Geedis na Reddit, która postanowiła rozwikłać tajemnicę Geedisa, obecnie liczy sobie 16 tysięcy osób. Śledztwo ruszyło do przodu w momencie, gdy oprócz pierwszego arkusza naklejek (nr 80-218) odnaleziono dwa kolejne. Arkusz drugi (nr 80-219) – również podpisany THE LAND OF TA – przedstawia kolejnych wojów, natomiast arkusz trzeci (nr 80-224) – WOMEN OF TA – przedstawia, jak na tamte czasy przystało, nieco mniej niż bardziej ubrane kobiety. Arkusze zostały wyprodukowane przez zajmującą się m.in. naklejkami i naprasowankami spółkę Dennison, która, jak szybko ustalono, w 1990 roku została wchłonięta w fuzji przez spółkę Avery. Niestety w Avery nie zachowała się szczegółowa dokumentacja z lat 1981-82. Gdy Redditorzy przeprowadzili masowy desant na obecnych pracowników spółki, ci byli w stanie jedynie zaprzeczyć, jakoby Dennison kiedykolwiek zajmowała się produkcją emaliowanych przypinek. Dementi to dziwiło o tyle, że w międzyczasie odnaleziono pojedynczą przypinkę, która przedstawiała kolejnego mieszkańca krainy Ta – kucającego gargulca Zoltana. Geedisoznawcy są podzieleni, czy przypinka ta jest autentyczna (o ile można uznać, o czym wspomnę pod koniec, że przypinki z Geedisem są autentyczne), czy też powstała niedawno w nawiązaniu do Geedisomanii. Wątek przypinek oraz ich związku z arkuszami naklejek do dziś pozostaje niedomknięty.

Na tym etapie śledztwo podzieliło się na kilka wątków, a Geedisoznawcy podjęli kilka obiecujących tropów. Przede wszystkim ustalono, że spółka Dennison dawniej była jednym z największych pracodawców we Framingham, dzięki czemu w archiwach miejskiego muzeum zachowały się tak niektóre arkusze naklejek, jak i pojedyncze dokumenty. Wysłannicy z Reddit potwierdzili autentyczność trzech arkuszy, a ponadto dzięki katalogowi produktów spółki ustalili, że pozostałe arkusze o bliskiej numeracji nie dotyczą krainy Ta (zatem pomiędzy pierwszymi dwoma arkuszami – nr 80-218 i 80-219 – a arkuszem trzecim z kobietami – nr 80-224 – nie ma czterech kolejnych, które by nas interesowały). Dzięki owocnej współpracy z muzeum Redditorzy skontaktowali się z pojedynczymi, dziś już wiekowymi twórcami niektórych arkuszy, jednak ci przyznali się jedynie do autorstwa naklejek z samochodami, pociągami, kotkami, króliczkami, gwiazdkami… Okazało się, że w latach osiemdziesiątych spółka Dennison, owszem, próbowała wprowadzać bardziej „czadowe” naklejki ze statkami kosmicznymi czy potworami (między innymi zachował się arkusz nr 80-212 z 1979 roku, który projektami statków nawiązywał do Gwiezdnych wojen), ale sporo wskazywało na to, że takimi zleceniami zajmowali się zewnętrzni freelancerzy.

Nie tylko naklejki

Drugim bardzo obiecującym wątkiem było odnalezienie arkuszy nie tyle z naklejkami, ile z naprasowankami z Advanced Dungeons & Dragons (produkcji FNR International, spółki, która znajdowała się 50 minut drogi od siedziby Dennison w Massachusetts), które pod względem stylu łudząco przypominały naklejki z krainy Ta. Szybko ustalono, że naprasowanki te zostały oparte na ilustracjach do Monster Manual z AD&D – wprowadzone zmiany nieco upraszczały obrazki ze względu na wymagania tej techniki. Trop wydawał się bardziej niż obiecujący, jednak udało się potwierdzić, że autorzy pierwotnych ilustracji – David Sutherland (zm. 2005) i David Trampier (zm. 2014) – nie stworzyli samych naprasowanek. Przypuszczalnie zadanie to zlecono na podstawie ich prac… nieznanemu freelancerowi.

W ferworze poszukiwań zaczęto też zastanawiać się nad potencjalnymi inspiracjami tajemniczego artysty. Sugerowano inspiracje wielkimi nazwiskami ówczesnych czasów – Frankiem Frazettą (jak okazało się na koniec: słusznie!), Borisem Vallejo, Chrisem Achilleosem (szczególnie w przypadku arkusza z kobietami, rzecz jasna). Sporo wskazywało na to, że w przypadku dwu postaci – ptasiego legionisty Erika i wikinga Stefana – nieznany twórca faktycznie mocno inspirował się pracą Seven Romans (1980) Frazetty. Pieczołowicie analizowano naklejki pod kątem podobieństw zarówno do innych arkuszy spółki Dennison, jak i do prac ze świata Advanced Dungeons & Dragons. Rozesłano zapytania do tuzina ówczesnych twórców ilustracji fantasy oraz byłych pracowników Dennison. Zastanawiano się, czy gargulec Zoltan nie nawiązuje aby do artysty Zoltana Borosa, a robot Tokar – do niejakiego Roba Tokara.

krzysztofzin
Jakub Oleksów – Savage Claws Of Geedis

Co ma podcast do Geedisa?

Do przełomu w śledztwie doszło w sierpniu 2019 roku – po ponad dwóch latach od pierwszego Tweeta Fernalda – gdy temat Geedisomanii wziął na warsztat amerykański podcast Endless Thread, który wcześniej zasłynął m.in. odnalezieniem poszukiwanej przez internautów Wielkiej Sterty Naczyń Stołowych (nie pytajcie). To jak, udało się odnaleźć ojca Geedisa i wszystkich mieszkańców Ta? Tak! Prowadzący odwiedzili wspomniane już muzeum we Framingham, które skierowało ich do jednego z emerytowanych pracowników dawnej spółki Dennison, 92-letniego kierownika artystycznego Toma Mangusso. Tom nie rozpoznał naklejek, ale zupełny traf chciał, że rozmowie telefonicznej przysłuchiwał się jego syn, Bill, który rozpoznał… nie Geedisa, którego w ogóle nie kojarzył, a gargulca Zoltana. Rzucił nazwisko: Sam Petrucci. Były pracownik Gunn Studio, który okazjonalnie współpracował z Dennison jako freelancer.

Sam Petrucci (ur. 1926) zmarł w 2013 roku w wieku 86 lat. Miał piątkę dzieci. Prowadzący Endless Thread zdołali skontaktować się z jego córkami, Lisą i Lindą. Sam Petrucci jest… twórcą Geedisa i co najmniej dwóch z trzech arkuszy naklejek (nie wiadomo, co z kobietami)! Nie jest natomiast, jak zakładano do tej pory, anonimowym freelancerem, którego twórczość zaginęła w odmętach dziejów. Przeciwnie. Jako artysta zajmował się głównie projektami komercyjnymi i korporacyjnymi. Współpracował z takimi markami jak Friendly’s, Ocean Spray, Marshmallow Fluff, a także z organizacją pozarządową WWF (Światowym Funduszem na rzecz Przyrody). Ponadto Petrucci stworzył ilustracje do pierwszych opakowań figurek G.I. Joe dla Hasbro. Był znaną i cenioną postacią w fandomie. Na co dzień skromny i milczący, wyraźnie ożywał na konwentach. Niestety za zlecenia przyjął gotówkę – nie skusił się na część należności w akcjach Hasbro. Szkoda, bo zostałby za życia milionerem.

Zapomniane dziedzictwo Petrucciego

No a co z Geedisem i spółką? W teczkach Petrucciego odnaleziono ołówkowe szkice wszystkich postaci z pierwszego arkusza. Zostały wycięte pojedynczo i umieszczone na jednej kartce w układzie doskonale znanym wszystkim z arkusza z naklejkami. Okazało się, że postacie już na tym etapie zostały nazwane, a sam arkusz został podpisany przez artystę. Szkoda, że podpis nie został umieszczony na finalnym produkcie, ale jak w kontekście G.I. Joe stwierdził o Petruccim Larry Selman:

Ilustrator całymi godzinami pracuje w samotności nad swoimi dziełami, a gdy tylko skończy, trafiają one do klienta. A ponieważ ilustratorzy pracują dla dużych korporacji, ich nazwiska nie pojawiają się na okładkach, mimo że ich prace trafiają do milionów dzieci z całego świata. Nagle stają się sławni – a zarazem pozostają anonimowi.

Słowa Selmana okazały się prorocze w przypadku naklejek z Geedisem. Oprócz szkiców w zbiorach artysty zachowały się pierwsze dwa arkusze. Petrucci je oprawił, jakby darzył je wyjątkowym sentymentem. Niestety wszystko wskazuje na to, że The Land of Ta istnieje wyłącznie w postaci naklejek. Ale może z czasem doczekamy się miniserii Netfliksa…?

Już po fakcie okazało się, że niektóre tropy Geedisoznawców były zadziwiająco trafne. Wśród zbiorów w pracowni Petrucciego odnaleziono… trzy albumy z dziełami Franka Frazetty! Ponadto okazało się, że to Petrucci we własnej osobie – owszem! – przerysował obrazki z Monster Manual z AD&D na potrzeby naprasowanek! Mało tego, okazało się, że Redditorzy już rok wcześniej natrafili na Gunn Studio, gdzie pracował autor, jednak trop ten wówczas się urwał. Czy to już całość tajemnicy? No nie. Nie wiadomo, co z trzecim arkuszem z kobietami – nie znaleziono go do tej pory w zbiorach artysty, zresztą różni się od pozostałych dwóch stylem. W ogóle nie wiadomo, co z emaliowanymi przypinkami, od których zaczęły się poszukiwania. Czy to Petrucci zlecił ich stworzenie? Czy sprzedawał je na konwentach? A może bezskutecznie próbował zainteresować nimi Hasbro? Czy przypinka z Zoltanem jest autentyczna? Co z tajemniczą trzecią przypinką z dziewczynką o imieniu Tammy…? Możliwe, że podcast Endless Thread podejmie kolejne wątki. Możliwe, że zrobią to Redditorzy. Możliwe, że zrobisz to Ty.

Krzysztof Kietzman

Pierwotnie tekst ukazał się w fanzinie „Żar-ptak nr 1”.

Źródła:

Dołącz do rozmowy

1 komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *