Cześć, jestem Krzysztof, a to jest mój zin — już drugi!
Fantastyka naukowa zazwyczaj eksploruje przestrzeń kosmiczną, ale my postanowiliśmy przyjrzeć się nieco innej przestrzeni. Badamy literacko nie „outer space”, a „inner space” — i to potraktowaną dosłownie. Podobnie jak w serialu animowanym „Było sobie życie”, przyglądamy się mechanizmom ludzkiego ciała, tu rozumianego jako przestrzeń opowieści; jako świat — wszechświat — zamieszkany przez rozmaite ludy, kultury, stworzenia, cywilizacje. Gdzie funkcje ludzkiego ciała nie tyle są metaforami, ile przyjmują postać żywych istot.
„Krzysztofzin nr 2. Nerkomanci i enzymagowie” to w założeniu jeden z dwóch planowanych numerów, gdzie podaję autorom dzieła-odskocznie. Ale uwaga: żaden z autorów nie napisał fanfika. Zaproszeni goście nie trzymali się niewolniczo kontekstów, tylko odskakiwali w przeróżne miejsca, niektórzy — bliżej, inni — dalej (a niejaki Łukasz to już w ogóle).
Pierwszym z trzech kontekstów był — podejrzewam — doskonale wam znany francuski serial BYŁO SOBIE ŻYCIE (1987). Idea istot zamieszkujących ludzkie ciało, podróżujących krwiobiegiem, walczących z wirusami i bakteriami niczym wojsko jest fascynująca — a nad wszystkimi sprawuje pieczę brodaty Mistrz, patriarcha, który niczym Mojżesz przeprawia naród izraelski wodami… Dobra, czaicie przecież.
Drugi z kontekstów był bardzo podobny, bo to po prostu uwspółcześniona, dojrzalsza, doroślejsza i dziksza realizacja tej samej idei — mianowicie animacja OSMOSIS JONES (2001) (istnieje też serial Ozzy & Drix z tego świata) — to już jest z kolei KRYMINAŁ, który rozgrywa się wewnątrz ciała człowieka. Pokazała mi go autorka genialnej okładki, Ania Czerska, i to ten seans zainspirował temat numeru.
Trzeci z kontekstów odnosił się do uczuć i mózgu. Mowa, rzecz jasna, o INSIDE OUT — W GŁOWIE SIĘ NIE MIEŚCI (2015). To piękna animacja, a ponadto doskonała odskocznia dla osób, które bardziej widziały się w metaforyce, tworzeniu surrealistycznych światów i wizji. Owszem, zgodnie z ideą tematu przewodniego nadal chodziło o istotki zarządzające wnętrzem człowieka, ale w mózgu wszystko jest płynne, plastyczne — można to było bardzo fajnie pokazać.
I jak się udało to odskakiwanie? Dowiecie się już za chwilę. Na koniec serdecznie dziękuję mojej krzysztofzinowej ekipie, która bardzo się rozrosła w porównaniu z pierwszą odsłoną, a szczególnie redaktorkom — Kindze, Marii i Ophie — oraz Acie (za całokształt). Do następnego razu! (Czyżby przyszła pora na warzywoludzi…?)
Nowy numer znajdziesz w zakładce z plikami do pobrania.